21 listopada 2023, 23:25
Odnoszę wrażenie, że moje życie mi ucieka.
Stoję w miejscu gdy inni idą do przodu, utknęłam za oczekiwaniami i strachem innych, za tym czego się odemnie oczekuje.
Mam ochotę stanąć na środku ulicy i zacząć krzyczeć ze złości, zmęczenie, rozczarowania i smutku.
Spieprzyłam sobie życie i nie umiem go naprawić, próbuje ale jak zawsze nic z tego nie wychodzi.
Oczekiwania i presją nie ułatwiają tego wszystkiego.
Może jestem trochę naiwna, za szybko podjemuje niektóre decyzję.
Chciałabym żeby Mój Mąż mnie realnie wspierał a nie tylko przytakiwał "dobrze jak chcesz". Powiem że chce się nauczyć języka dobrze ucz, nie zapyta za tydzień dwa jak mi idzie, nie zapyta wcale.
Przez 7 lat miał fajna prace, uwielbiałam to co robiłam byłam w tym dobra. Zmienił się kierownik, zmieniła się góra... wylądowałam na zwolnieniu lekarskim ze względu na mobbing i zaburzenia depresyjne. Nie miałam już czego tam szukać.
Zaczęłam szukać nowej pracy, wysyłałam cv chodziłam na rozmowy. Zawsze dostawałam tą prace którą najmniej chciałam, ta najmniej rozwojowa, najmniej płatną. Zamiast szukać dalej przyjęłam to co wydawało się względnie rozsądne.
Po ponad roku byłam już zmęczona psychiczne pracą, znów zaczęłam szukać, i wydawałoby się znalazłam ideał. Znów w branży którą lubię w której dobrze się czuje super możliwości rozwoju złote góry. Jedna druga rozmowa, wymiana maili, obietnicą zatrudnienia podpisania listu intencyjnego... poszłam do obecnego wtedy jeszcze szefa powiedziałam jak się sprawy mają, że w sumie dwa miesiące na znalezienie kogoś na moje miejsce bo oczywiście chce być uczciwa i zostać do końca dając z siebie ile mogę. Przyjęli to lepiej niż myślałam zaznaczyli tylko, że "tutaj powrotów nie ma". Dzwonię do nowego potencjalengo szefa mówię jak się sprawy mają, że mogę zacząć jak się umawialiśmy nawet wcześniej bo mogę wcześniej rozwiązać umowę, i co cisza. Zdawkowe maile nie obieranie telefonów, sms typu oddzwonię...
O głupia ja nawiną stara baba...
I co znów szukanie, tyle o ile że jeszcze mam prace i wypłatę.
I znów tam gdzie najbardziej bym chciała dostaje po x nastym etapie odpowiedź "dziękujemy za udział w rekrutacji ale..."
Na jedej z grup odnośnie poszukiwania pracy dostałam info że jestem w złym wieku bo pracodawcy boją się, że zaraz zablokuje etat albo będę się zwalniać bo dziecko chore... ale mnie to nie dotyczy i dotyczyć nie będzie... teraz jestem w nie tym wieku później będę za stara.
Rok temu zrobiłam studia podyplomowe żeby spróbować zmienić branżę, zmarnowane 4 tys. nikt nie szuka na start każdy chce już kogoś kto coś umie a na staż jestem za stara. W branży w której jestem dobra nie dostaję pracy, ot błędne koło.
Mąż się upiera żeby nie brać pracy zmianowej, najlepiej to 8-16 pn-pt bo on tak pracuje, tylko po co to skoro wracamy do domu i tak każde z nas robi swoje, on przy kompie gra ja czytam.
Duszę się w tym wszystkim, jestem zmęczona.
Samoocena już dawno sięgnęła dna, nie wiem czy da radę spaść niżej chociaż jak wyląduje na bezrobociu to jest to możliwe.
Ludzie robią kariery rozwijają się a ja tkwię jak ta ciemięga pośrodku bagna i zaczynam się w nim urządzać...